8 stycznia, 2021
Sytuacja kowidowa wpłynęła na morale Amerykanów. Jest to swoisty sprawdzian dojrzałości dla dużych i małych społeczności, które muszą odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Amerykanie niezależnie od miejsca zamieszkania są już bardzo zmęczeni nagonką w telewizji, restrykcjami, agresywną kampanią wyborczą oraz zamieszaniem związanym z protestami Black Life Matter. Ludzie chcą żyć normalnie, ale nikt tak naprawdę nie wie co ma być tą nową normalnością.

Sytuacja na ulicach dużych miastach np. takich jak Nowy Jork jest zupełnie inna niż w mniejszych ośrodkach kulturowych i gospodarczych jak na przykład Filadelfia.
Nowy Jork opierał swój rytm i czerpał energię z różnego rodzaju świąt, festiwali, imprez plenerowych, parad czy koncertów organizowanych z myślą o gościach z całego świata. Uniemożliwienie mieszkańcom podróżowania i turystom odwiedzania Big Apple spowodowało zatrzymanie „akcji serca” miasta. Na szczęście była to sytuacja chwilowa i życie znów odżyło jednak wygląda zupełnie inaczej niż przedtem. Ludzie znów się spotykają w restauracjach, chodzą na randki, spacerują po Central Parku czy jeżdżą rowerami wzdłuż Hudson River. Nowojorczycy wciąż jeżdżą metrem do pracy, śmieją się i żartują, ale z drugiej strony epatują niepewnością i strachem zuchwale podsycanym przez media.
Część ich życia została zabrana, ponieważ nie ma żadnych imprez, koncertów, przestawień na Broadwayu etc. Wiele firm zbankrutowało, wiele bussinesów przestało mieć sens. Wszystko to wpłynęło na uśpienie kreatywnego ducha Nowego Jorku.
Z drugiej strony większość ludzie pracuje, ok. 30 % robi to wciąż zdalnie ale dzieki temu, że metro pracuje normalnie coraz więcej osób wraca do biur. Muzea są już otwarte od końca sierpnia, siłownie od początku września i sklepy wieloformatowe od końca września. Od 30 września można znów jadać w zamkniętych salach restauracyjnych. To bardzo ważne, ponieważ „sezon ogródkowy” dobiega końca i to jedyna szansa, aby restauracje przeżyły tą zimę.
W knajpach musi być dużo mniej stolików niż wcześniej (obłożenie nie może przekraczać 25 %). Jednak kolejki są tylko w porach lunchu w niedziele. W pubach i barach nie można podawać alkoholu bez zamówienia jedzenia. Restauracje są bardzo ważne dla Amerykanów, ponieważ większość mieszkańców miasta nie gotuje i większość posiłków jada na zewnątrz.
Niektóre szkoły działa zdalnie, do niektórych wrócili uczniowie. Większość uniwersytetów prowadzi zajęcia zdalnie mimo tego, że studenci mieszkają na kampusach studenckich.

Na ulicach jest znów bezpiecznie i bardzo czysto. Nowy Jork jeszcze tak ładnie nie wyglądał jesienią.
Sytuacja wygląda inaczej w mniejszych miastach jak np. w Filadelfii. Metropolia nigdy nie była celem masowej turystyki a co za tym idzie życie toczyło się lokalnych społecznościach, na mniejszą skalę. Mimo kowidowego zamieszania życie toczy się tutaj według dawnego kalendarza.
Dzięki temu czuć tutaj dawną energię. Restauracyjne dystrykty miasta tętnią życiem i jest nawet fajniej niż było wcześniej. Ludzie lubią z sobą przebywać, potrzebują siebie i próba wmówienie sobie i innym, że jest inaczej graniczy z absurdem.
Ogólnie sytuacja w kraju się trochę ustabilizowała. Bezrobocie utrzymuje się na wysokim poziomie ok. 12% ale spadało w porównaniu z sierpniem.
W najgorszej sytuacji jest branża turystyczna i ludzie związani z szeroko pojętą sztuką (aktorzy, piosenkarze etc.). Dzisiejsza amerykańska ulica jest spokojna choć żyje wyborami prezydenckimi. Są one bardzo ważne i mogą mieć kluczowe znaczenie dla przyszłości USA.